IL na wycieczce integracyjnej

26 września przywitał nas pogodą całkiem przyzwoitą. Sztorm oraz huragan nas ominęły, upały także, można było zatem rzec ,,używaj miła duszo, masz wszystkiego dobrego dosyć”.
Szczepidło, czyli miejsce wyprawy, zaserwowało nam nieśmiałe słońce oraz ,,kawę, kawusię, kawuńcię”, herbatkę i kanapki. Taka musiała być kolej rzeczy. Wszak wszyscy wiedzą – Polak głodny , to Polak baaardzo zły. Żeby więc zapobiec rozlewowi krwi, szybciutko na stoły ,,wpłynęły … rogaliki, ciastka, miód, szyneczki, serwelatki, baraninka, serki takie i owakie, chlebki żytnie i pszenne…” A także wiele innych, których ludzki język nie wysłowi.
Głód zaspokojony, można zatem rzucić się w wir zadań przygotowanych przez Panią Anetę Gmachowską – naszego pedagoga. Najpierw konsolidacja – zacieśnianie więzi, a może i przyjaźni? Później gry i zabawy, piłka, ,,hamakowanie”(czytaj: leżenie w pozycji horyzontalnej), spacerki i pogaduchy i zacięta rywalizacja Leszczy i Kotów.
Po obiedzie, rzecz jasna, znowu ,,kawa, kawusia, kawuńcia” i klasowe szaleństwo – przeciąganie liny, balonowe show, układanie piosenek. Zakończenie jakże spektakularne – ognisko, pieczone kiełbaski, przypieczone paluszki i rumiane policzki… Oj, działo się.